
Kino gatunków pełni rolę alfabetu, a nawet
instrukcji informującej nas o szkielecie, na którym bazuje film, ułatwiając nam
tym samym decyzję wyboru, zwłaszcza w kinie.
Gatunki filmowe swoją genezę upatrują w
tradycyjnych formach takich jak epika, tragedia i komedia; bazując na innych
sztukach posiadają swoje odzwierciedlenia tj.: melodramaty nawiązują do
dramatów scenicznych zaś western jest odpowiedzią na swój literacki odpowiednik.
Gatunki filmowe to po prostu wygodne
terminy, które powstają i ewoluują w sposób niesformalizowany. Do ich
formowania przyczyniają się reżyserzy, przemysł filmowy, krytycy i sami
widzowie – wszyscy, którzy dzielą poczucie, że pewne filmy są do siebie
podobne, i że te podobieństwa z jakiegoś powodu należy uznać za istotne.[1]
Jak się okazuje utarte schematy nie są
stałą. Jesteśmy świadkami ciągłych zmian i ewolucji, o czym uświadamia nas
filmowa oś czasu. Doskonale potrafimy umieścić film w ramie gatunku, nie mając
przy tym usystematyzowanej wiedzy w zakresie najmłodszej ze sztuk. Wybierając
się do kina, jesteśmy świadomi tego z jakim filmem przyjdzie się nam zmierzyć. Każdy
amator jest w stanie określić co charakteryzuje pierwotną naturę filmu; przypisując
tym samym konkretne odczucia do poszczególnych wypowiedzi filmowych, tak jak
strach do horroru, napięcie i mroczność do thrilleru, czy śmiech i łzy do
melodramatu.
Przestrzeń czasowa pokazuje nam również jak
cyklicznie zmienia się zainteresowanie danym gatunkiem. Każda dekada owocuje
popularyzacją jakiegoś modelu. Dzieje się tak głównie przez sukces jednego
filmu, a taki zwrot akcji jest doskonałym przyczynkiem do popularyzacji
konkretnego modelu i powielania sprzedających się schematów. Musicale cieszyły
się zainteresowaniem w latach sześćdziesiątych. Lata siedemdziesiąte opływały w
filmy katastroficzne, gdzie dziewięćdziesiąte były odrodzeniem komedii; zaś
dekadę później kinematografia została zalana filmami fantasy.
O ile pierwotny zarys gatunków był przejrzysty,
z upływem czasu ludzie filmu zaczęli
przeplatać etykiety gatunkowe, mniej lub bardziej świadomie; barwiąc film i
wywołując chłonność nowego u obiorcy.
Niezmienność mogła stać się nudna, a dobrym rozwiązaniem miało okazać się
zaniechanie praktyk powielania tych samym kręgów, które widz zna i jest w
stanie przewidzieć. Jednak niektórzy
uważają, że ceremonie pomagają nam zapomnieć na chwilę o ciemniejszych stronach
naszego świata, tak znajome postaci i fabuły należące do kina gatunków odciągają
publiczność od prawdziwych problemów społecznych[2].
Macierzyste filmy gatunkowe klarownie
określały tory, którymi będzie podążała fabuła obrazu filmowego. Dzisiaj mamy
do czynienia z wielopłaszczyznowym podejściem do form, wskutek czego współczesne
kino ucieka od ich przejrzystości, obrastając tym samym w hybrydyzację
gatunków. Zmiany te są zauważalne między innymi w odbiorze X muzy. Pierwotne
znaczenie horroru nie powiela się z tym, które znamy dzisiaj. Dla widza,
zwłaszcza zagorzałego fanatyka multipleksów, urodzonego w dobie efektów
specjalnych, pierwsze horrory będą ocierały się o wartości charakteryzujące
thrillery, a nawet o groteskę i salwę śmiechu.
Mówiąc o gatunkach jesteśmy w stanie
wymienić na jednym tchu te najbardziej popularne takie jak wspomniane już
horrory, thrillery, melodramaty, musicale, romanse czy komedie. Rzadko
wspominamy o baśniach, które mogłoby się wydawać przeżywają właśnie swoje
odrodzenie.
Baśń filmowa jak większość form posiada
swoje źródło w sztukach tradycyjnych. Jednak czym jest sama baśń? Baśń to gatunek epicki literatury ludowej,
niewielkich rozmiarów utwór, w którym świat rzeczywisty jest współistnieje obok
świata cudownego, wyraża typowe przekonania ludowe o nieustannej ingerencji sił
wyższych, podobieństwie świata przyrody do świata ludzi, istnieniu niepisanych
praw moralnych, powszechnym tworzywem baśni są motywy wędrowne[3]. Definicja baśni filmowej
opiera się na tych samym kontekstach, gdyż zostaje przeniesiona na ekran wraz z
jej wszystkimi cechami. Określana jest często filmem rodzinnym i animowanym.
Upływ czasu odciska swoje piętno również
na praktykach stosowanych przez reżyserów. Chcąc wiernie odzwierciedlić te
zmiany, pozwolę odnieść się do pierwowzoru literackiego, jednocześnie
najczęściej powielanej adaptacji, książki Alicja
w Krainie Czarów, autorstwa brytyjskiego pisarza Lewisa Carrolla.

Pierwszymi osobami, które postanowiły
przenieść przygody tytułowej Alicji na ekran byli Cecil M. Hepworth oraz Percy
Stow. Zaledwie dziesięciominutowa opowieść została nakręcona w roku 1903.
Krótkie, lecz wiernie oddające klimat dzieła Carolla, przedstawienie oglądało
się przyjemniej niż niejedną, późniejszą adaptację. Kolejne lata, bo 1915,
pokazują, że czas ma niebywały wpływ na rozwój i wizualność dzieła, o czym wskazuje
już wielokrotnie dłuższa produkcja Younga.
Powyższe obrazy filmowe to kino nieme.
Wraz z pojawieniem się w filmie dźwięku powstaje bliższa naszej wizji filmowej adaptacja
Normana Z. McLeoda. Wersja z roku 1933, utrzymana jest w czarno-białych
barwach; film posiada określoną fabułę i scenariusz.
Kolejne lata napełniają kinematografię cyklicznymi
adaptacjami. W roku 1951 jesteśmy świadkami przełomu, gdyż film z obsadą aktorską zastąpiony zostaje filmem animowanym
produkcji Walta Disney’a. Po dwudziestu latach przerwy reżyserzy powracają do
wiernego tematu brytyjskiej baśni, jednak udoskonalając ją o inne gatunki
filmowe. Powieść Carolla zaczyna być programowo dekorowana elementami
charakterystycznymi dla musicali, komedii, przyjmując tym samym często nazwę
kina familijnego. Zmiany te są wywołane rozwijającymi się technologiami. Mimo
możliwości zastosowania wielu wariacji reżyserzy cały czas pozostawiają Alicję w Krainie Czarów w tonie baśni,
skierowanej głównie w stronę najmłodszego widza.

Całkowitą metamorfozę przynosi nam rok
2010 i dzieło Tima Burtona, który stworzył obraz przesiąknięty dreszczowcem, a
sama Alicja nie ma nic wspólnego z delikatną i słodką bohaterką z poprzednich
wcieleń. Reżyser zachował zaledwie kilka znanych nam wątków a reszta historii
oparta jest na autorskich wariacjach Burtona. Pokazał światu filmowemu, iż
nadchodzi era na zupełnie nową wizję dzieł przeznaczonych pierwotnie dla
dzieci.
Okazuje się, iż X muza
tęskniła za baśniami. Ostatnie lata pokazują nam całkiem sporą ilość baśniowych
motywów, zachowanych w klimacie Burtona – nie dla dzieci, dla dorosłych.
Pojawiły się takie filmy jak Królewna
Śnieżka i Łowca, Ruperta Sandersa, który nawiązał to słynnej Królewny Śnieżki braci Grimm; Dziewczyna w czerwonej pelerynie, Catherine
Hardwicke będąca interpretacją klasycznej baśni o Czerwonym Kapturku, czy
najnowsze Tajemnice lasu, Roba Marshalla.
Burton i reszta stworzyli
hybrydy baśniowe, zestawiając tym samym dwa zupełnie różne od siebie gatunki
filmowe, baśń – thriller, a momentami baśń – horror. Takie połączenia stały się
nierozerwalnym elementem współczesnej kinematografii. Warto się zastanowić czy
filmy czyste byłyby wstanie przyciągnąć widzów? Żyjemy w kulturze obrazkowej,
podążając za informacją i bodźcami a świat współczesnej baśni wpisuje się
idealnie w nasze kanony egzystencji.
Alice in Wonderland
Alicja w Krainie Czarów
artykuły
baśń
Bulwar Filmowy
featured
gatunek filmowy
hybryda gatunkowa
hybrydyzacja gatunków
kino gatunków
Monika Swakowska
Tim Burton
0 komentarze